gora | ||
Budowa pojazdów |
||
|
Opona Eagle GS-C EMT
Jeśli zapytać kierowcę
jakiej awarii obawia się w drodze, na pewno wymieni tzw. "złapanie gumy".
Obawy są uzasadnione z dwóch powodów.
Wszystkie niedogodności wynikające z wymiany koła od wielu lat stara się złagodzić, a nawet wyeliminować znana amerykańska firma oponiarska Goodyear. Już w 1934 r. opracowała tzw. "dętkę bezpieczeństwa". Była to tekstylna rura montowana wewnątrz opony. W przypadku uszkodzenia ogumienia powietrze nie uciekało szybko, lecz powoli przemieszczało się do opony, utrzymując ją przez pewien czas w stanie napompowanym. Od tego momentu pracowano nad innymi rozwiązaniami utrzymującymi powietrze w uszkodzonym ogumieniu, osiągając kulminacyjny punkt w 1992 roku. Ostatnie z wymienionych prac miały na celu uzyskanie możliwości kontynuowania jazdy z oponą bez powietrza, oczywiście na ograniczonym dystansie i z ograniczoną prędkością. Oponę tego rodzaju, nazwaną Eagle GS-C EMT, dopracowano do poziomu, który pozwolił na oferowanie jej jako opcyjne wyposażenie w samochodach Chevrolet Corvette produkowanych w 1995 i 1996 r. Zdała dobrze egzamin skoro Chevrolet zdecydował się do zastosowania jej jako wyposażenie seryjne w modelach Corvette, produkowanych w 1997 r. Również samochód koncernu Chryslera, Plymouth Prowler otrzymał opony typu Eagle. Popularnie nazywana oponą "bez powietrza", oficjalnie nosi nazwę, nadaną przez producenta - Extended Mobility Tires (w skrócie EMT), co można tłumaczyć jako opona o zwiększonej mobilności.
Podstawową właściwością technologiczną opony EMT jest wprowadzenie w jej wewnętrzne ścianki boczne sztywnej wkładki, której działanie daje się porównać do progresywnej sprężyny. W przypadku przebicia opony i utraty powietrza wkładka podtrzymuje boki opony, nie dopuszczając do ich załamania i występowania dobicia obręczy koła do nawierzchni. Poza tym do produkcji opon EMT stosuje się wysoko zaawansowane kompozycje składu mieszanki kauczukowej. Jakie są to kompozycje firma Goodyear nie ujawnia i twierdzi, że z ich udziałem można wykonać ogumienie przystosowane do pracy w ekstremalnych warunkach, zdolne do przenoszenia obciążeń porównywalnych do tych, występujących w przypadku skrzydeł samolotu. Wytwórca zapewnia, że na uszkodzonej oponie typu EMT można kontynuować jazdę na odległość około 80 km pod warunkiem nie przekraczania prędkości 80 km/h. Jest to wielkie osiągnięcie, gdyż bez kłopotu dojeżdżamy do warsztatu wulkanizacyjnego. Tam wcale nie musimy zastąpić uszkodzonej opony nowa, są one bowiem naprawialne.
Firma Goodyear już seryjnie wytwarza opony EMT o większych średnicach osadzenia - 17, 18 i 19 cali, a więc do luksusowych lub sportowych samochodów osobowych. Od połowy 1998 r. wprowadziła do sprzedaży bardziej popularne wymiary, a także przeznaczone do samochodów rekreacyjnych i terenowych. Pomimo nowatorskiej konstrukcji, opony EMT w eksploatacji zachowują się podobnie jak opony tradycyjne, nie ma więc zmniejszenia wygody jazdy lub zmniejszenia bezpieczeństwa wynikającego z przyczepności do nawierzchni lub utraty kierowalności pojazdu. Goodyear podjął współpracę z dostawcami systemów elektronicznych, informujących kierowcę o utracie ciśnienia, a więc o uszkodzeniu opony. Takie systemy kontroli oferuje amerykańska firma SmarTire - zamontowane do obręczy kół czujniki przekazują impulsy do wyświetlacza wbudowanego w tablicę rozdzielczą i kierowca wie, która opona została uszkodzona.
Szerokie wprowadzenie ogumienia EMT spowoduje wyeliminowanie koła zapasowego. Znikną więc kłopoty z wymianą koła na drodze, a konstruktorzy pozbędą się problemów związanych z ulokowaniem koła zapasowego, zabierającego dużo miejsca w samochodzie.
Produkcja opon EMT już jest
realizowana w luksemburskich zakładach Goodyear i zostanie rozszerzona na
inne zakłady koncernu. Opony te na pewno znajdą zwolenników, tym bardziej,
że będą kosztowały zaledwie o 15% do 20% więcej niż opony tradycyjne. |
Opracowanie
materiału mgr inż. Ireneusz Kulczyk |