gora | ||
Latające platformy |
||
Czasy, krótko po zakończeniu II wojny światowej były szczególnym okresem w historii nauki i techniki, a lotnictwa w szczególności. Ogromny wysiłek czyniony w trakcie wojny przyczynił się do powstania i wprowadzenia do użytku zupełnie nowych latających konstrukcji.
Silnik odrzutowy,
śmigłowiec czy pociski sterowane to tylko niektóre przykłady. Jednocześnie
wojenne sukcesy zjednały lotnictwu poparcie najwyższych dowódców
wojskowych oraz osób odpowiedzialnych za budżet armii. A poparcie zawsze
równoznaczne jest z funduszami na badania i eksperymenty. Stąd też, w
okresie pierwszych dziesięciu powojennych lat powstało tak wiele, zupełnie
zdumiewających obiektów latających, niektórych tanich i zupełnie prostych,
lecz również takich o wielomilionowych (w $) budżetach. Zaangażowanie
Stanów Zjednoczonych w Korei nie ograniczyło tych poczynań. Działania w
tak trudnym terenie i z tak szczególnym przeciwnikiem spowodowały
konieczność poszukiwań nowych rozwiązań dotyczących np. poruszania się w
niedostępnym terenie czy ewakuacji pilotów zestrzelonych samolotów.
Nad rozwiązaniem tego problemu pracował już od 1946 r. Charles H. Zimemerman - konstruktor lotniczy o zupełnie niestandardowych pomysłach. Opracował on projekt platformy latającej, napędzanej dwoma śmigłami przeciwbieżnymi i sterowanej zmianą położenia środka ciężkości pilota na niej stojącego. Wydawało się, iż wykorzystanie naturalnego instynktu człowieka do utrzymania pionowej postawy, poprzez przemieszczanie stóp na podstawie, przeniesie się na platformę, a to znacznie przyśpieszy naukę pilotażu. Zimmerman wygrał konkurs ogłoszony przez NACA na opracowanie prostej i taniej platformy jednoosobowej do zastosowań wojskowych.. Projekt projektem, ale przed budową platformy dobrze byłoby wypróbować ideę sterowania w praktyce. W tym celu w ośrodku doświadczalnym Langley w stanie Virginia zbudowano drewnianą platformę wyposażoną w dyszę powietrzną zasilaną dwoma przewodami z ogromnego zbiornika sprężonego powietrza. Zimmerman żartował, że do lotów najprostszego w świecie latającego obiektu potrzebny jest największy na świecie zbiornik sprężonego powietrza! Pilot stał na platformie, a poza możliwością przemieszczania stóp jedynym organem sterowania były zawory sterujące wydatkiem powietrza. Po zwiększeniu ilości przepływającego powietrza platforma unosiła się wraz z pilotem i przewodami zasilającymi. Sterowanie platformą okazało się zdumiewająco łatwe. Teoretycy spodziewali się nagłych przechyłów, obrotów, itp., a tymczasem pilot radził sobie ze sterowaniem, tak jak by po prostu chodził. Okazało się, iż mózg człowieka tak dobrze radzący sobie ze "sterowaniem niestabilnego, dwunożnego obiektu", jest w stanie sterować instynktownie platformą, która nie musi przecież skakać czy szybko obracać się. Podczas lotów próbnych pilot wraz z platformą podwieszony był w uprzęży ograniczającej możliwości przemieszczania. W przypadku utraty kontroli, uprząż ratowała pilota przed uderzeniem o ziemię lub ramę podtrzymującą. Te zabezpieczenie przydało się, gdy pewnego razu pilot zamiast patrzeć na horyzont zaczął rozglądać się i nie zauważył przechylania się platformy. W jednej chwili platforma nabrała takiej prędkości, iż tylko uprząż uratowała pilota od poważniejszych obrażeń. Wyniki prób z "odrzutową" platformą zachęciły do dalszych badań. Zbudowano większą platformę, napędzaną otunelowanym śmigłem. Aby zmniejszyć masę urządzenia, do napędu śmigła użyto sprężonego powietrza tłoczonego do dysz na końcach łopat. Rozwiązanie takie wyeliminowało również moment reakcyjny. Śmigło o średnicy nieco ponad 2.1 m zawieszone było do platformy pilota wyposażonej w reling i otunelowane było walcową osłoną. Przeprowadzono szereg prób, testując różne sposoby sterowania i zawieszenia śmigła. W przypadku przegubowego zawieszenia śmigła, platforma okazała się stabilna (żyroskopowe działanie śmigła) i łatwa w pilotażu. Wyniki prób, uzupełnione o badania modelowe platformy z napędem elektrycznym opublikowane zostały w postaci raportów, dostępnych firmom lotniczym.
Zaowocowało to kilkoma
zrealizowanymi konstrukcjami, z których projekt Hillera był najbardziej
zbliżony do idei Zimmermana i był najszerzej testowany. Pierwsza platforma
VZ-1 Pawnee do napędu wykorzystywała dwa dwusuwowe, łodziowe silniki
Nelson H-59 o mocy 44 KM każdy. Silniki napędzały przeciwbieżne śmigła o
średnicy półtora metra, pracujące w wyprofilowanym tunelu. Tunel dawał
zwiększenie siły ciągu oraz zabezpieczał od kontaktu z wirującymi
śmigłami. Podobnie jak w projekcie Zimmermana, sterowanie odbywało się
przez zmianę pozycji pilota stojącego ponad śmigłami. Wysokość lotu oraz
obroty wokół osi pilota sterowane były poprzez zmianę obrotów silników. W
kolejnej wersji VZ-1E zwiększono średnicę śmigieł do blisko 2.5 m, oraz
dodano jeszcze jeden silnik. Większa średnica śmigieł spowodowała
zmniejszenie obciążenia tarczy wirników, a tym samym zwiększenie udźwigu i
zmniejszenie hałasu (mniejsza prędkość powietrza w tunelu). Aby zwiększyć
sterowność większej i cięższej platformy doinstalowano dodatkowe płyty
kierunkujące przepływ wewnątrz tunelu. Sterowanie aerodynamiczne
zwiększyło możliwości manewrowe platformy, ale spowodowało również
utrudnienie w pilotażu. Mała wysokość pierścienia otaczającego śmigła oraz
odchylany strumień przyczyniły się do przypadków recyrkulacji powietrza
spod platformy. Chwilowe zasysanie powietrza spod platformy powoduje
spadek ciągu i zachwianie równowagi. Aby wyeliminować to zjawisko
zdecydowanie wydłużono pierścień, samą zaś platformę wyposażono w fotel
pilota i normalne "samolotowe" organa sterowania (drążek sterowy i
pedały). W efekcie więc z idei prostego i taniego urządzenia do transportu
jednego człowieka powstało drogie, duże, ciężkie i skomplikowane
urządzenie do...transportu jednego człowieka. Program ten, podobnie jak
pozostałe mające ten sam cel, został zamknięty po uzyskaniu zupełnie
niezłych wyników, ale bez sukcesu jakim jest produkcja seryjna i
zastosowanie w praktyce. Aktualnie grupa entuzjastów ze Szwecji przy pomocy zakładów Volvo podejmuje próbę zbudowania użytkowej latającej platformy. Projekt PAM-100B przewiduje zastosowanie dwóch silników o mocach po 105 KM, napędzających przeciwbieżne śmigła przez wspólną przekładnię, tak aby możliwy był lot na jednym silniku. Latająca platforma najszybciej doczekała się realizacji w wersji... bez pilota. Małe wymiary, możliwości manewrowe, pionowy start i lądowanie znakomicie sprawdzają się w przypadku bezpilotowych obiektów latających. Choć więc jako małe urządzenie do osobistego latania nie znalazła zastosowania, to zapewne niedługo zobaczymy latające platformy wyposażone w kamery... lub karabiny.
|
Jarosław Hajduk
- Młody Technik - marzec 1998 opracowanie: Ireneusz Kulczyk |