gora

Przegląd prasy

 

Za kółkiem
Cenię kulturę kierowców
Rozmowa z Januszem Tomasem - dyrektorem Zespołu Szkół Samochodowych w Bydgoszczy

Gazeta Pomorska - wtorek 14 października 2003 - dodatek "W drogę"

  - Czy dyrektor "Samochodówki" to - proszę wybaczyć wyrażenie - typowy naczelny belfer czy raczej, a może także, miłośnik motoryzacji?
     - Dyrektor powinien być pierwszym nauczycielem szkoły, aczkolwiek nie uzurpuję sobie specjalnych praw, bo wiem, że w naszej szkole jest dużo wspaniałych nauczycieli, a ja po prostu wywodzę się spośród nich. Jestem przewodniczącym Rady Pedagogicznej, co nie oznacza, że chcę tytułować się pierwszym i najważniejszym. Czy jestem miłośnikiem motoryzacji? Jak każdy mężczyzna. Gdy kandydaci nie dostają się na listę główną przyjętych do naszej szkoły, zwykle interweniują rodzice prosząc o ponowne rozpatrzenie podania. Jako jeden z argumentów podają, że ich dziecko od małego bawiło się samochodami. Przygoda młodych ludzi z motoryzacją zaczyna się już od tego momentu. Podobnie było i w moim przypadku.
     - Kiedy zetknął się pan z prawdziwą motoryzacją?
     Z prawdziwą motoryzacją zetknąłem się dopiero na studiach, a pod koniec, kiedy już rozpocząłem pracę w tej szkole, teść sprezentował mi mój pierwszy pojazd silnikowy - świetną WSK-ę 125. Był rok 1983. Później za niewielkie pieniądze odkupiłem od teścia syrenę 105 L. Miała piękne, obłe kształty i ogromny bagażnik, w którym woziłem sporo części zamiennych. Były to czasy, kiedy samochód nie był cudem techniki i często własnoręcznie trzeba było go naprawiać. Wspomnę tylko przygodę związaną z wyjazdem z całą rodziną nad morze. Będąc już za Miastkiem zauważyłem, że przed moim pojazdem toczy się z dużą prędkością jakieś koło. Po pewnym czasie stwierdziłem, że to moje koło i wcale nie zapasowe. Kolejnym pojazdem był używany "maluch", w którym urywały się różne linki, a przede wszystkim linka rozrusznika. Uruchamiałem go kijem, odchylając uprzednio klapę silnika. Trzecim autem była skoda favorit, którą jeździliśmy z całą rodziną po Europie. Przez cztery lub pięć lat eksploatacji spisywała się doskonale. W każdym kierowcy jest chyba coś takiego, że jeśli dany pojazd mu się podoba, to następne modele są tej samej marki. Dlatego od czterech lat jeżdżę i jestem z niej zadowolony skodą felicją kombi.
     - Wspomniał pan o własnoręcznym naprawianiu samochodów. Czy rzeczywiście ma pan smykałkę do mechaniki?
     - Takie były czasy. Trzeba było naprawiać, aby jechać dalej. Dziś jest zupełnie inaczej. We współczesnych autach ingerencja kierowcy ogranicza się do punktów zaznaczonych jaskrawym kolorem, co w praktyce sprowadza się do dolewania płynów eksploatacyjnych. Reszta jest domeną mechaników i elektroników. Przy okazji chciałbym zachęcić kierowców do korzystania z naszej stacji diagnostycznej, która jest właściwie jedynym źródłem pozyskiwania środków finansowych na modernizację szkoły i poprawę bazy dydaktycznej. Po wejściu nowych przepisów stację trzeba było przebudować i wyposażyć w nowe przyrządy diagnostyczne. Zrobiliśmy to dzięki sponsorom i zaangażowaniu nauczycieli oraz pracowników szkoły.
     - Proszę powiedzieć coś o swoich marzeniach motoryzacyjnych?
     - Jeśli powiem, że w garażu chciałbym mieć mercedesa klasy S, to oczywiście mocno przesadzę, ponieważ jest to nierealne. Mnie wystarczy skoda. Wielokrotnie byłem z młodzieżą w fabryce Skody w Mlada Boleslaw i na przestrzeni wielu lat - od czasów komunistycznych do najnowszych, gdy Skoda znalazła się w Grupie Volkswagena - obserwowałem zachodzące tam zmiany. Czeska Skoda zawsze, a teraz szczególnie, pochwalić się może niezwykle rozwiniętą techniką.
     - Cofnijmy się do kursu prawa jazdy. Trudno było zdać egzamin?
     - W tamtych latach łatwiej było zdobyć prawo jazdy. Tym łatwiej, iż podczas egzaminu w samochodzie siedział oprócz egzaminatora także instruktor. Dziewięćdziesiąt procent zdawało, teraz zaledwie czterdzieści kilka. Prawo jazdy zdobyłem podczas studiów na Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy w roku 1981. Nie dość, że uzyskałem prawo jazdy kategorii A i B, to jeszcze T, czyli na ciągnik. Mam nawet uprawnienia do prowadzenia kombajnu Bizon.
     - A co myśli pan o współczesnym systemie kształcenia adeptów kierownicy?
     - Myślę że dwadzieścia godzin szkolenia praktycznego i dziesięć teoretycznego to zdecydowanie za mało, ale ośrodki szkolenia muszą przecież działać ekonomicznie. Aby realizować szkolenie z zakresu przepisów ruchu drogowego, zapraszać na pogadanki lekarza i nauczać kultury jazdy, nie wystarczy dziesięć godzin. Podniesienie poziomu szkolenia wiąże się z większymi kosztami.
     - Czy szkoła prowadzi statystykę zdawalności egzaminów na prawo jazdy przez uczniów szkoły?
     - Na tle innych ośrodków zdawalność nie wygląda u nas źle. Zdobywanie prawa jazdy jest w planie nauczania. Prowadzimy zajęcia z zakresu przepisów ruchu drogowego, a także z praktycznej nauki jazdy. Wszystko odbywa się w naszym ośrodku szkolenia kierowców przy Zespole Szkół Samochodowych, który działa już od wielu lat. Przy okazji przypomnę, że większość szkół jazdy korzysta już z nowych opli corsa, bo na nich odbywają się egzaminy końcowe. Niestety nie stać nas na zakup tego pojazdu, ale mam nadzieję, że taka pozycja znajdzie się w programie inwestycyjnym dla naszej szkoły na rok przyszły. Chyba nie muszę wyjaśniać, iż dla naszych uczniów, ale także dla klientów z zewnątrz, ma znaczenie na jakim samochodzie się szkolą.
     - Jakim kierowcą jest Janusz Tomas? Czy jeździ szybko i dynamicznie, czy też raczej statecznie i tylko zgodnie z przepisami?
     - Nie ukrywam, że lubiłem szybką i dynamiczną jazdę. Z wiekiem zaczynam jeździć spokojniej, co wcale nie oznacza, że bardzo wolno. Staram się jeździć bezpiecznie. Z wyjątkiem drobnych stłuczek, nie miałem wypadków i - odpukać - aby tak zostało. Niestety, na ulicach widoczna jest brawura młodych kierowców. Z bojaźnią patrzę na naszych uczniów wyjeżdżających spod szkoły z piskiem opon. Pomijam fakt, że szybciej będą musieli wymienić opony. Chodzi o bezpieczeństwo.
     - Czy grozi im pan palcem?
     - Oczywiście. Cenię kulturę kierowców państw zachodnich - miłe i sympatyczne gesty, a nie naburmuszenie czy wymachiwanie rękami na zasadzie "ja ci pokażę!". Taktu i kultury powinny uczyć wszystkie ośrodki kierowców, w tym szczególnie nasza szkoła.
     - Czy uczniowie bawią się w tuning samochodowy?
     - W szkole mamy tuningowanego fiata 126p, przerobionego kilka lat temu przez uczniów na kabriolet. Już od dwóch lat - w ramach pracy dyplomowej - trwa remont skody z lat dwudziestych. Uczniowie pracują nad nią z zapałem i nawet nie zrażają się, że tak trudno jest zdobyć części. W szkole działa Koło Młodych Miłośników Motoryzacji oraz Koło Młodego Diagnosty. Współpracujemy ściśle z bydgoską Precyzją, w głównej mierze z firmą Precyzja BIT i dzięki uprzejmości jej kierownictwa otrzymujemy nowości techniczne - sprzęt diagnostyczny po tak zwanych kosztach lub w postaci darowizny. Precyzja organizuje również kursy na terenie naszej szkoły, na które przyjeżdżają słuchacze z całej Polski. Nasi najlepsi uczniowie uczestniczą w tych kursach bezpłatnie i otrzymują kolejne certyfikaty.
     - Czy trudno jest wychować przyszłego mechanika - kierowcę?
     - Zawsze podkreślam, że jeśli uczeń chce być dobrym mechanikiem, to nie może bazować wyłącznie na zajęciach szkolnych. Ci, którzy chcą naprawdę dobrze poznać fach, odbywają praktyki w bardzo dobrych warsztatach mechanicznych na terenie Bydgoszczy. Niektórzy pracują nawet podczas wakacji. Największe szanse na stałą pracę mają właśnie ci absolwenci. Gdy otworzą się granice, otworzą się też większe możliwości zakupu samochodów. Do ich obsługi potrzeba będzie większej liczby dobrze wyposażonych stacji obsługi i świetnych fachowców.
     - Wśród uczniów widziałem także dziewczęta...
     - Są uczennicami liceum profilowanego - transportowego. Klasy o profilu ratownictwo drogowe poznają ogólne zagadnienia związane z techniką i motoryzacją, ale w głównej mierze uczą się ratownictwa drogowego. To jedyny taki kierunek w Bydgoszczy, a kto wie czy nie w kraju. Klasy współpracują ze strażą pożarną i pogotowiem ratunkowym. W klasach z rozszerzeniem lingwistyczno-turystycznym zdobywają wiedzę o wykorzystaniu transportu dla turystyki i rekreacji. Praktyki odbywają w biurach podróży. Podpisaliśmy umowę o współpracy i objęciu patronatem tych klas przez Wyższą Pomorską Szkołę Turystyki i Hotelarstwa w Bydgoszczy. Dla klas typowo technicznych podpisaliśmy umowę o współpracy z Wydziałem Mechanicznym ATR.
     - Czy szkoła ma stronę internetową?
     - Tak. Jej adres to: www. zss.pl, na którą wszystkich serdecznie zapraszam. Myślę, że jest ciekawa - między innymi z odnośnikami do kół miłośników motoryzacji. Na stronach internetowych można już także znaleźć informacje o planowanych na dwunastego czerwca przyszłego roku obchodach trzydziestolecia szkoły.

rozmawiał Marek Weckwerth

Obchody XXX lecia szkoły odbyły się 5 czerwca 2004 - nastąpiła zmiana terminu, o którym w  wywiadzie wspomina dyrektor ZSS. (przyp. webmastera)