gora

Przegląd prasy

 

Tablice rejestracyjne
Jak się 3Ma monopol
Dlaczego taka, a nie inna folia?

Gazeta Wyborcza - czwartek, 25 marca 2004 - wkładka  Gospodarka

Białe tablice rejestracyjne produkuje w Polsce pięć dużych firm i ponad 40 mniejszych. Każda z nich musi okleić tablicę folią odblaskową i każda musi ją kupić od 3M. Dlaczego ? Bo tak stanowi prawo.
Tylko folia amerykańskiego koncernu 3M o nazwie Scotchlite spełnia dwa niezbędne warunki - jest zgodna z wymogami rozporządzeń Ministerstwa Transportu z 1999roku, a później Infrastruktury z 2002 roku i ma polski certyfikat.

Reforma a kąt padania

W 1998 roku w Polsce zaczęła się reforma tablic rejestracyjnych. Kierowcy jeździli jeszcze na tzw. czarnych tablicach, ale dostosowywanie naszego prawa do norm unijnych nakazywało wprowadzić białe tablice odblaskowe.
Pracowało nad tym ówczesne Ministerstwo Transportu i Gospodarki Wodnej (obetnę Infrastuktury) za rządu Jerzego Buzka. Sejmowa komisja transportu dyskutowała nawet, czy powinny być koncesje na produkcję białych tablic (zrezygnowano z tego) i jak zabezpieczyć nowe tablice przed fałszowaniem. Tajemnica monopolu firmy 3M tkwi właśnie w sposobie Zabezpieczenia tablic przed fałszerstwem.
Szczegółowe regulacje w tej sprawie pojawiają się w czerwcu 1999 roku w rozporządzeniu ministra transportu Tadeusza Syryjczyka w sprawie rejestracji i oznaczenia pojazdów. Chodzi o punkty od 2.15 do 2.31, które brzmią jak wyrwane z akademickich podręczników fizyki.

Warstwa odblaskowa folii przeznaczonej do produkcji tablic rejestracyjnych powinna zawierać w swej strukturze znaki identyfikacyjne w postaci liter “PL" o wymiarach 10 x 10 mm. Znaki identyfikacyjne powinny być nanoszone w strukturę folii w procesie produkcyjnym folii i być nieusuwalne środkami chemicznymi bądź mechanicznymi - mówi punkt 2.15. Już następny punkt wymaga, aby znaki wodne w tablicy były widoczne tylko pad kątem pionowym od 25 do 50 stopni i poziomym 40 stopni. Dokładnie takimi parametrami folii Scotchlite chwali się firma 3M na swojej stronie internetowej.

To nie my, to oni

Czy to przypadek, że tylko jedna firma spełniła wymagania z rozporządzenia?
- Przyznam, ze sprawa folii budzi moje wątpliwości, bo nie znam innego produktu w drogownictwie, który ma tak wąski stosunek tolerancji w rozporządzeniu. I spełnia go właśnie tylko 3M. I co ważne, jako jedyna firma ma certyfikat Instytutu Transportu Samochodowego (ITS). Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak jest - te wątpliwości dręczą Andrzeja Grzegorczyka, sekretarza Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (BRD). - Jeśli tylko jedna firma spełnia wymagania, które określone są już na poziomie rozporządzenia, to nasuwa to pewne podejrzenia - zastanawia się Grzegorczyk.Przepisy do rozporządzenia mogły powstać tylko w Ministerstwie Transportu lub w ITS, który ministerstwu podlega.
- Wiedziałem, że firma 3M lobbowała w 1999 roku za korzystnymi dla siebie przepisami. Moje rozporządzenie z 1999 roku i tak zostało zliberalizowane. Bo wcześniejsze z 1998 roku zawierało przepisy, które mówiły wręcz o patencie 3M! Udało mi się zatem nieco poszerzyć kąt patrzenia w przepisach, o który rozbija się cała sprawa. To, że 3M nadal ma monopol, to już nie moja wina, bo robiłem, co mogłem, aby do tego nie doszło, choć przyznam, że nie jest to zdrowa sytuacja. Nie robiłem jednak śledztwa, kto w ministerstwie przede mną dawał wyłączność dla 3M - mówi Tadeusz Syryjczyk, minister transportu w latach 1999-2000.
- Pamiętam, że ktoś przynosił do ministerstwa próbki zachodnich tablic z folią 3M. Te zapisy prawne mogą być tego kopią - nie pozostawia złudzeń Jerzy Folga, były zastępca dyrektora departamentu transportu drogowego w ministerstwie za rządów Jerzego Buzka. - Ale nie pamiętam, czy to moi urzędnicy opracowali przepisy, czy też ITS - dodaje.
Folga przypomniał sobie jednak społeczny program bezpieczeństwa w ruchu drogowym o nazwie “Gambit".
- W ramach “Gambitu" odbywały się konferencje, w których uczestniczyli również ludzie z 3M. Wypytywali mnie tam, kiedy pojawią się zapisy o białych tablicach i foliach odblaskowych. Nie wiem jednak, czy można to uznać za lobbing - dodaje Folga.
Zastępca dyrektora ds. technicznych Instytutu Transportu Samochodowego Leszek Turek odpiera zarzuty: - Nasz instytut zajmował się tylko certyfikacją i badaniami, ale nie wykonywał żadnych działań przy tworzeniu tego prawa. To prawo pochodzi zapewne z uregulowań europejskich. Niech pan pyta ludzi z ówczesnego Ministerstwa Transportu, skąd się wzięły.
Dotarliśmy do ówczesnego sekretarza stanu w Ministerstwie Transportu Krzysztofa Tchórzewskiego. Zaprzecza, że przepisy na folię powstały w ministerstwie.
- Mógł przy tym pracować Instytut Transportu Samochodowego, który ma fachowców w tej dziedzinie. Wiele dokumentów dla Ministerstwa Transportu przygotowywał właśnie instytut - tłumaczy Tchórzewski.

Przepisy pod 3M

Udało nam się w końcu dotrzeć do pisma z listopada 1999 roku, z którego bezsprzecznie wynika, że to jednak ITS przygotowywał parametry na folię: “(...) Informuję, że odpowiednią specyfikację techniczną dla potrzeb rozporządzenia MTiGW opracował zespół pracowników naukowo-badawczych Instytutu Transportu Samochodowego (...) - tu wiceminister Andrzej Grzelakowski z Ministerstwa Transportu odpowiada na pismo posła Mirosława Stycznia (wówczas był w SKL).
Styczeń interweniował w Ministerstwie Transportu, ostrzegając, że przepisy wskazują na jedną, firmę: “Określenia użyte w punkcie 2.15 rozporządzenia (...) są "wyjątkowo zbieżne z danymi technicznymi folii jednego z producentów. (...).Tak sformułowany zapis monopolizuje ten segment rynku" - informuje poseł. I dalej argumentuje: "Dopuszczenie do obrotu folii innych producentów może jedynie spowodować obniżenie kosztów produkcji tablic, a w konsekwencji wzrost zysku Skarbu Państwa".
Były poseł podtrzymuje swoje, zdanie w ostrych słowach: - Przepisy celowo zrobiono pod 3M. Próbowałem z tym walczyć, ale przegrałem.Jego uwagę na ten problem zwrócili konkurenci 3M, m.in. firma APM, która reprezentuje w Polsce japońską firmę Nippon. Co ciekawe, posłowi Styczniowi odpowiadał na te zarzuty m. in. Minister Tchórzewski. Choć w rozmowie z nami krytykował obecne przepisy i wskazywał, że mogły one powstać w ITS, to w piśmie do Stycznia, do którego dotarliśmy, odpowiadał: “pana zastrzeżenia (...) nie znajdują obecnie uzasadnienia. (...) Uważam za zasadne dyktowanie wysokich wymagań technicznych dla uzyskania gwarantowanej jakości nowych tablic (...)".
- Ja to napisałem? - pytał nas teraz Tchórzewski. - Jako sekretarz stanu podpisywałem wiele dokumentów i nie wszystkie przed podpisaniem szczegółowo studiowałem - tłumaczy.

Certyfikat? Bardzo proszę

Do 2003 roku 3M sprzedawało folię na podstawie rozporządzenia. Potem znowelizowano prawo o ruchu drogowym, które wymagało, by producent folii uzyskał specjalny certyfikat od Instytutu Transportu Samochodowego. 3M dostało go w marcu minionego roku bez problemu.
Jan Stępiński odpowiedzialny w ITS za wydawanie certyfikatów potwierdza: - 3M jako jedyna firma otrzymała certyfikat 18 marca 2003 roku. Nie było innych chętnych na ten certyfikat.
- A jaki był sens starania się o certyfikat, jeśli nie spełniamy wymogów rozporządzenia? Strata czasu i pieniędzy - mówi Paweł Piwowarczyk z firmy APM. Szef APM deklaruje, że japońska folia jest równie dobrej jakości jak 3M i o 20-30 procent tańsza. Producenci tablic muszą jednak współpracować z monopolistą. "To prawda, że japońska folia może być co najmniej 20 procent tańsza, ale co z tego, jeśli nie spełnia warunków z rozporządzenia - dodaje Jacek Wojciechowski, prezes podpoznańskiej fabryki Utal, która ma co najmniej 1/3 rynku tablic rejestracyjnych.
Jeden z producentów folii z północnej Polski powiedział wprost: - Nie chcę o tym mówić, bo narażę się ITS, a za dwa lata będę musiał wystąpić o nowy certyfikat na tablice. Chyba pan rozumie.
Tymczasem 10 marca tego roku w stenogramach z posiedzeń Sejmu znaleźliśmy zapytanie posła Edwarda Maniury z Platformy Obywatelskiej dotyczące monopolu 3M: “Dlaczego z rozporządzenia ministra infrastruktury wynika, że jest tylko jeden producent używanej do produkcji tablic rejestracyjnych?" - pytał Maniura ministra Marka Pola. Dlaczego Maniura pytał obecnego ministra? Bo przepisy z rozporządzenia z 1999 roku zostały przytoczone dosłownie w znowelizowanym i obowiązującym obecnie rozporządzeniu z lipca 2002 roku, A wtedy ministrem był już Pol.

Kto na tym zarabia

Próbowaliśmy obliczyć, kto zarabia, a kto traci na monopolu 3M. Jak wiadomo, tablice rejestracyjne w stu procentach powstają na zamówienie powiatów. W Poznaniu za każdy komplet tablic powiat płaci producentowi 44 zł.
- Ta cena to efekt przetargu. Kupujemy tablice od firmy Utal - mówi Stanisław Bartkowiak - dyrektor wydziału komunikacji Urzędu Miasta w Poznaniu.
Ustaliliśmy, że za metr kwadratowy folii producenci płacą firmie 3M ponad 50 zł. W efekcie folia stanowi 20-30 proc. ceny kompletu tablic. 3M dostaje za komplet średnio około 10 zł.
- W ciągu roku w samym Poznaniu wydajemy około 40 tyś. kompletów tablic - dodaje Bartkowiak. Według jego szacunków w całym kraju wymienia się prawie milion, a nawet półtora miliona kompletów tablic. Rocznie zatem do 3M może trafiać blisko 10 mln. zł. Gdyby do rynku dopuszczona została konkurencja z folią tańszą o 20-30 proc., tyle mogliby zaoszczędzić kierowcy. Dlaczego? Bo skarb państwa obniżyłby zapewne cenę za wydawanie tablic.
Obecnie wynosi ona 80 zł.
- Ta cena jest dostosowana do ceny, za jaką obecnie tablice kupowane są od producentów - wyjaśnia Wroński z Ministerstwa Infrastruktury. Gdyby producenci ją obniżyli, to również kierowcy mogliby płacić mniej, o ile zgodziłyby się na to powiaty.

3Mają się mocno

3M Poland to filia amerykańskiego koncernu 3M z centralą w Minnesocie. Sprzedaje ponad 10 tyś. produktów, a słynie z żółtych kartek Post-It. Polska filia istnieje od 1991 roku. W Polsce 3M zatrudnia ponad 500 osób. Jej przychody wynoszą ponad 100 mln zł. W 2001 roku Polski Klub Biznesu wyróżnił 3M Poland tytułem Firma Roku. Dwa lata temu polska filia otrzymała statuetkę Przedsiębiorstwo Fair Play.

Marcin Kącki
opracowanie:IK