gora

Przegląd prasy

Handel
Auto zu verkaufen
Kulisy kupna auta za granicą

Wysokie Obroty - czwartek, 12 sierpnia 2004

Od maja trwa boom na używane samochody zza Odry. Wszystko za sprawą wejścia Polski do Unii. Wcześniejsze przepisy uniemożliwiały wjazd do kraju większości aut starszych niż dziesięcioletnie. Tylko w czerwcu tego roku sprowadziliśmy ponad 113 tyś. aut z drugiej ręki.
Obecnie jedyną prawdziwą przeszkodą dla ich rejestrowania w kraju jest wysoka - 65-procentowa akcyza. Obejmuje roczniki od '97 w dół, a więc praktycznie 99 proc. aut sprowadzanych z Niemiec. Postanowiliśmy sprawdzić, czy to się rzeczywiście opłaca, jakie są związane z tym opłaty i formalności oraz jakie czyhają na nas potencjalne niebezpieczeństwa.
Naszym przewodnikiem został pan Tomasz z Warszawy, który sprowadził auto z Niemiec do Polski na początku lipca. Oto, jak wyglądał cały proces zakupu.

Etap 1.

W Polsce nie ma wymarzonej Astry... więc jedziemy do Niemiec

Szukałem w Polsce auta rodzinnego, moim typem byt Opel Astra Kombi z silnikiem 1.7 diesel, rocznik '92-'94. Prasa, internet i giełda - po blisko dwóch miesiącach się poddałem. Wszędzie było pełno “benzyniaków", a “ropniaki" jak na złość albo po wypadku, albo w średnim stanie. No i te ceny - 13-14 tyś.- tylko odstraszały. Zdesperowany postanowiłem zabrać się busem, który jechał do Bremen i okolic, właśnie w celu zakupu auta. Kierowca zabrał osiem osób, z których każda musiała zapłacić 1000 zł. Cena zawierała transport i pomoc w załatwieniu wszelkich formalności. Pośrednik dobrze znal tamtejsze komisy i w miarę upływu czasu ubywało mu pasażerów. Niektórzy mieli ze sobą nawet po 3-4 tyś. euro, ale samochód dla siebie znalazła nawet pewna pani dysponująca zaledwie kwotą 500 euro. Kupiła bardzo zadbanego Volkswagena Jettę rocznik '85. Ja też szybko znalazłem Opla Astrę Kombi z silnikiem Diesla w dobrym stanie i cenie 1300 euro.

Pan Tomasz zdecydował się na doraźną pomoc pośrednika. Barierą w jego przypadku była znajomość języka. Można też zlecić komuś sprowadzenie konkretnego auta, ale wiadomo, że lepiej być na miejscu. Przy zakupie na rynku wtórnym bardzo ważnym dokumentem w Niemczech jest tzw. Brief, coś w rodzaju dowodu rejestracyjnego. W “Briefie" wpisani są wszyscy dotychczasowi właściciele auta. Warto sprawdzić, czy byty to osoby starsze, czy młodsze (są tam daty urodzenia), bo może nam to co nieco powiedzieć o stanie technicznym wozu. Jak auto nie ma “Briefu" (“bo wyprał się w pralce, panie"), to może oznaczać, że mamy do czynienia z amatorem cudzej własności, ewentualnie “Brief" jest w banku jako zastaw pod kredyt. Sprzedawanym w komisach samochodom zwykle kończy się też TUV, czyli przegląd techniczny. W Niemczech bardzo drobiazgowy, wykonywany raz na dwa lata. Jeśli niebawem wygasa, to jest duże prawdopodobieństwo, że trzeba będzie ponieść dodatkowe wydatki związane z serwisowaniem auta po przyjeździe do Polski. Bez ważnego TUV też można sprowadzić samochód, ale do Polski wjedzie on tylko na lawecie.

Etap 2.

Od urzędu do urzędu

Mój pośrednik załatwił w niemieckim wydziale komunikacji (SUV) tymczasowe tablice i ubezpieczenie za 140 euro. Auto miało aktualny przegląd, więc bez problemu pojechałem nim do Polski. Tutaj czekał na mnie objazd po urzędach - urząd celny, gdzie uiściłem akcyzę, potem pierwszy przegląd w stacji kontroli pojazdów (163zt), dalej w skarbówce musiałem wydać 150 zł za zwolnienie z VAT i w końcu wydział komunikacji urzędu miasta. Dostałem tam tablice tymczasowe (127 zł) i czekam na twardy dowód.

Część samochodów stoi dłużej w komisie i zdarza się, że wygasł im TUV. Do takiego auta dostaniemy żółte tablice rejestracyjne (od 75 euro, “do warsztatu", w tym ubezpieczenie tylko na terenie Niemiec na pięć dni), a do Polski możemy je tylko wwieźć. Transport po Polsce jest stosunkowo tani, stawki zaczynają się nawet od 70 gr. za kilometr. Część laweciarzy przewozi tylko przez granicę (koszt - od 50 do 250 zł) i podrzuca do najbliższej stacji benzynowej. Przepisy zabraniają jednak poruszania się na żółtych blachach po terenie kraju! Lepiej zatem nie oszczędzać i kupić czerwone tablice (od 100 euro), oczywiście pod warunkiem że auto ma ważny przegląd. Czerwone tablice gwarantują ubezpieczenie OC na 9,14 lub 30 dni w zależności od wykupionej opcji. Nie zgłaszamy się na granicy do odprawy celnej (bo tej w Unii po prostu nie ma), lecz robimy to w urzędzie celnym, który jest uprawniony do pobrania akcyzy od samochodów osobowych. Mamy na to pięć dni od daty zakupu auta w Niemczech. Oprócz wypełnienia wniosku i deklaracji musimy kupić znaczki skarbowe za 11 zł i uiścić akcyzę według średniego kursu NBP z danego dnia. Celnik sprawdza legalność dokumentów, jak również numer silnika. Tutaj może przydać się aktualne badanie techniczne, więc najlepiej od tego zacząć. Konieczne też będzie zrobienie tłumaczeń dla wydziału komunikacji: Briefu, wymeldowania auta (z niem. Abmeldebescheinigung dostaniemy je w niemieckim SUV - jeśli kupujemy auto od osoby prywatnej lub w komisie, gdzie samochody przeznaczone na eksport są już wymeldowane) oraz umowy kupna-sprzedaży lub faktury. Średnio wychodzi to 70-100 zł (w zależności od liczby stron dokumentów). Po zapłaceniu akcyzy możemy udać się do urzędu skarbowego, aby otrzymać zwolnienie z VAT. Ta przyjemność kosztuje 150 zł. Natomiast po wizytach w UC i US z przetłumaczonymi dokumentami powinniśmy zameldować się w wydziale komunikacji urzędu naszego miasta. Tam otrzymujemy tablice tymczasowe, aż do czasu uzyskania tzw. twardego dowodu rejestracyjnego (koszt - 34 zł). To jednak nie koniec opłat! Musimy jeszcze uiścić 500 zł za wydanie karty pojazdu. Czas załatwiania spraw w poszczególnych urzędach mogą się różnić od kilku do kilkunastu dni. Średnio taki stan przejściowy trwa blisko 1,5 miesiąca.

Teraz najważniejsze: czy to się opłaca? Sprawdźmy na naszym przykładzie:

  • Opel Astra: 1300 euro (wg kursu 1 euro = 4,4 zł), czyli 5720 zł

  • Pośrednik: 1000 zł

  • Tymczasowe tablice niemieckie (wywozowe): 140 euro, czyli 616 zł

  • Akcyza: 845 euro, czyli 3718 zł

  • Pierwszy przegląd: 163

  • Urząd skarbowy: 150 zł

  • Dowód rejestracyjny + tablice: 34+127 zł

  • Karta pojazdu: 500 zł

  • Serwis bieżący (m.in. wymiana rozrządu) i ubezpieczenie OC - 800 zł

          RAZEM: 12 828 zł

Ten sam rocznik w Polsce kosztuje jakieś 13-14 tyś. zł. Jednak powszechną praktyką jest zaniżanie wartości sprzedaży na umowie bądź fakturze. Kupujemy auto np. za 1000 euro, a właściciel komisu wpisuje nam do dokumentu 200. Niektórzy sami fabrykują umowy po przyjeździe do Polski. Przed wejściem do Unii celnik mógł nie zwracać uwagi na wartość podaną na papierze, bo naliczał podatek w zależności od rocznika i modelu. Dzisiaj musi oclić samochód kupiony choćby za 1 euro. Sęk w tym, że urząd skarbowy ma aż pięć lat na sprawdzenie transakcji. Jeśli jest mocno zaniżona, możemy zapłacić karę. Będziemy musieli wtedy zapłacić akcyzę od rynkowej wartości auta wraz z karnymi odsetkami.

Tomasz Dominiak

Kalkulacja autora artykułu jest nieco stronnicza, ponieważ nie uwzględnił on oczywistych kosztów serwisu bieżącego i ubezpieczenia OC dla samochodu kupionego w Polsce. Cena tego auta wzrośnie więc o taką samą kwotę 800 zł., jak w przypadku auta zakupionego za granicą. (przyp. webmastera)

 

Auto na sprzedaż

Strony z ofertami komisów i osób prywatnych:
www.mobile.de
www.autoscout.de
www.ebay.de

Kalkulator, który oblicza całkowity koszt sprowadzenia auta:
http://sysinfo.pl/auto.php

 

Sprowadzenie auta krok po kroku

1. Kupno samochodu
Potrzebne dokumenty: Brief, wymeldowanie auta, ważne badania TUV, umowa kupna-sprzedaży bądź faktura z komisu, czasowe tablice wywozowe

2. Badanie techniczne

3. Urząd celny

Zapłacenie akcyzy

4. Urząd skarbowy
Zwolnienie z podatku VAT, potrzebne potwierdzenie zapłaty akcyzy

5. Ubezpieczenie OC

6. Wydział komunikacji
Tablice rejestracyjne tymczasowe, po miesiącu dowód rejestracyjny i karta pojazdu

 

Na co uważać:

  • Spisane na kolanie umowy kupna-sprzedaży z zaniżoną wartością. Umowę może zakwestionować urząd skarbowy. Problem rozwiązują faktury z komisów, oczywiście pod warunkiem że kopia i oryginał zgadzają się ze sobą co do wartości transakcji. Przy zakupie aut już sprowadzonych z opłaconą (lub nie) akcyzą mogą być problemy z rejestracją (na poszczególnych dokumentach potrzebnych do rejestracji figurują wtedy dwie różne osoby). Najlepiej, jak całą procedurę rejestracji przeprowadzi jedna osoba.

  • Badanie techniczne warto przeprowadzić zaraz po przyjeździe, a dopiero potem odwiedzić urząd celny (potrzebna jest weryfikacja numeru silnika, wyjątki: Ople mają ten numer wpisany w książce serwisowej, w Fordach jest taki sam jak ostatnie liczby numeru nadwozia). Można też zrobić zaświadczenie tylko w celu ustalenia numeru silnika (koszt - ok. 60 zł) przed załatwieniem formalności w UC. Jednak później i tak czeka nas wizyta w stacji diagnostycznej (pierwsze badanie techniczne -163 zł), więc nie ma sensu przepłacać.

  • W Briefie jest miejsce na pięciu właścicieli samochodu, w przypadku szóstego wydawany jest nowy dokument, stąd mocno przechodzone auto może sprawiać wrażenie, że przez cały czas było w jednych rękach.

  • Choć znane są przypadki zamalowywania żółtych tablic na czerwono (!), lepiej tego nie robić. Samochód z żółtymi tablicami może poruszać się po polskich drogach tylko na lawecie.


opracowanie:IK