Wiele starych aut miało opony z białymi bandażami. Dziś
to bardzo rzadki widok. A czy zastanawialiście się, jak by to było, gdyby opony
były na przykład zielone?
Michelin właśnie takie opony zaczął wprowadzać na rynek.
Jeśli oczami wyobraźni widzicie czarnego Mercedesa czy czerwone Ferrari toczące
się na zielonych kołach, muszę was rozczarować: zielone opony Michelina to
przenośnia. Tak jak pralki czy lodówki oznaczone symbolem energetycznym A są
przyjazne środowisku i zużywają mało energii, tak opony francuskiego producenta
oznaczone jako Green X również mają wkupić się w łaski ekologów. Inżynierowie
Michelina utrzymują, że nad oponami serii Energy pracowali 15 lat. Wprowadzany
właśnie na rynek model Energy Saver to ich zdaniem najbardziej zaawansowany
wytwór przemysłu oponiarskiego. Jakie są powody, dla których powinni polubić je
także użytkownicy aut? Oto główne argumenty.
Wyobraźmy sobie auto zawieszone na podnośniku, którego koła obracają się tak,
jakby jechało z prędkością np. 80 km/godz. i takie samo auto jadące 80 km/godz.
po asfalcie. Opory powietrza, ale i toczenia, sprawią, że samochód faktycznie
dotykający drogi spali więcej paliwa. Gros energii zostanie utracone
bezpowrotnie - łatwo to sprawdzić, dotykając naszych opon po pokonaniu dłuższego
dystansu - będą ciepłe, bo pochłonęły sporo energii. Zmniejszając opory
toczenia, możemy sprawić, że nasze auto będzie potrzebowało mniej energii
(czytaj: paliwa). Wiedzą to od dawna producenci opon, jednak pojawiał się drugi
problem - mniejsze opory toczenia to zarazem mniejsza przyczepność i dłuższa
droga hamowania. Naukowcy Michelina latami eksperymentowali z mieszanką, która
łączyłaby obie te sprzeczności. W końcu się udało. Węgiel dodawany do opon
całkiem niemal zastąpiono krzemionką, do tego zastosowano unikalny proces
mieszania składników gumy. I tak oto powstały najlepsze w historii firmy opony
do aut rodzinnych i miejskich.
Ich atuty opisują trzy cyfry:
JEDNA opona wiece!
Dzięki zmniejszeniu oporów toczenia auto na Energy Saverach spala o 0,2
litra/100 km paliwa mniej niż na oponach konkurencji. Test z udziałem
dziennikarzy z całej Europy pokazał, że różnica wynosi nawet 0,39 litra, ale
oficjalnie Michelin poprzestaje na wartości zatwierdzonej przez instytucję
certyfikującą TUV. Producent zapewnia, że po kilku latach użytkowania pozostaje
nam rownowartość jednej nowej opony. Co prawda sporo tańszej -jak wynika z
naszych obliczeń - ale zawsze.
CZTERY gramy C02 mniej
To cyfra, która może robić wrażenie nie tyle może na kierowcach, ile na
producentach samochodów. Dzięki zmniejszeniu zużycia paliwa poprzez zmniejszenie
oporów toczenia auto wyemituje do atmosfery mniej dwutlenku węgla. W czasach,
gdy producenci chcą „zaoszczędzić" każdy jego gram, by sprostać restrykcyjnym
normom, ma to niebagatelne znaczenie. To jedna z przyczyn, dla których wielu nie
tylko francuskich producentów zdecydowało się na montaż tych właśnie opon do aut
opuszczających fabrykę. Przykładem jest Mercedes, który zastosował Energy Savery
(robione na specjalne zamówienie) w nowej klasie C.
JEDEN rok dodatkowego użytkowania
Zwiększona przyczepność nie odbiła się na żywotności opon Michelina. Przeciwnie.
Składniki gumy Energy Saverów wydłużyły dystans, jaki możemy pokonać, zanim
zmienimy opony na nowe. W testach przyjęto, że auta rodzinne w Europie
przejeżdżają średnio 32 000 km na jednym komplecie opon. Na Michelinach
najnowszej generacji zrobimy ponoć o 13 000 km czyli będziemy jeździć prawie o
rok dłużej.
Ponadto testowane auta z ogumieniem nowego typu miały średnio o 2,8 m krótszą
drogę hamowania niż z oponami innych liczących się firm. Jakkolwiek by patrzeć -
same plusy. Gdzie zatem jest ukryty haczyk, bo przecież ukryty gdzieś być musi?
W cenie. Cena nowej opony Michelina jest o blisko 20 proc. wyższa od ceny opony
innej wiodącej firmy. I tu już każdy kierowca musi skalkulować sam, czy opłaci
mu się przejść na Energy Savery. Myślmy, liczmy i decydujmy zatem, bo
meteorolodzy zapowiadają na drugą połowę marca temperatury powyżej 15 st.
Celsjusza, a to znak do zmiany nie tylko kurtek, ale i opon na letnie.
Eska