gora | ||
Bezpieczeństwo |
||
|
Transportowanie poszkodowanych z urazem kręgosłupa
Do urazu kręgosłupa może dojść między innymi w następujących okolicznościach:
Notowano przypadki uszkodzenia odcinka szyjnego kręgosłupa w wyniku uderzenia głową w zbyt niski strop. Każdy niemal wypadek może wiązać się z uszkodzeniem kręgosłupa i rdzenia kręgowego. Transport poszkodowanych według standardów światowych, zawsze powinien odbywać się tak, jakbyśmy mieli do czynienia z rozpoznanym przypadkiem urazu rdzenia kręgowego. Pacjent w stanie szoku nie zawsze zwraca uwagę na niezbyt wyraźne objawy ze strony "pleców". Uszkodzenie struktur "nośnych" kręgosłupa może w pierwszej chwili nie dawać wyraźnych objawów neurologicznych. Jednak zmiana pozycji, czy nieprawidłowy chwyt, może spowodować ciężkie uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego - rdzenia. Jednym z objawów uszkodzenia rdzenia kręgowego jest mimowolne oddanie moczu . Często świadkowie wypadku donoszą, że stało się to "na rękach", w czasie przenoszenia. Świadczy to o tym, że w wyniku nieprawidłowego przenoszenia doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego. Szkody, jakie może przynieść zlekceważenie możliwości współistnienia uszkodzenia rdzenia kręgowego, który jako ośrodkowy układ nerwowy nie posiada zdolności regeneracji. Nieodwracalne uszkodzenie rdzenia niesie za sobą następujące konsekwencje neurologiczne: porażenia i niedowłady cztero- i dwukończynowe, a w przypadku wysokich uszkodzeń odcinka szyjnego - często zgon. Dlatego tak ważne jest umiejętne transportowanie poszkodowanych. Wiele porażeń kwalifikuje się jako wtórne w wyniku niewłaściwego transportu. Zakrawa na ironię losu, że wielu pacjentów cudem wychodzących bez poważniejszych konsekwencji z wypadku, doznaje nieodwracalnych, ciężkich uszkodzeń w transporcie. Żelazną regułą powinno być po pierwsze założenie odbarczającego kołnierza ortopedycznego na odcinek szyjny kręgosłupa zanim podejmiemy jakąkolwiek próbę poruszenia poszkodowanego. Jeżeli nie mamy możliwości bezpiecznego przemieszczenia chorego - zbyt mało osób, brak sprzętu należy podjąć czynności ratownicze w miarę możliwości nie zmieniając położenia pacjenta. Znany jest przypadek, kiedy interwencja osoby będącej świadkiem wypadku uchroniła poszkodowanego przed interwencją ludzi, którzy chcieli przenieść na pobocze rannego z uszkodzonym kręgosłupem szyjnym. Notowano także uszkodzenia rdzenia w odcinku szyjnym powstałe w wyniku ruchów tułowia i szyi w czasie resuscytacji pacjenta nie zabezpieczonego kołnierzem. Techniki przenoszenia znane są z wielu publikacji i nie są przedmiotem tego tekstu, niemniej warto przypomnieć, że przenoszenie nie może powodować żadnych biernych ruchów kręgosłupa, chwyt czaszki powinien powodować elongację odcinka szyjnego kręgosłupa. Problem wtórnych porażeń bywa skrzętnie pomijany, tym niemniej nieprawidłowy transport może powodować nieodwracalne uszkodzenia neurologiczne.Do obowiązków ratownika należy zapewnienie bezpiecznego dla kręgosłupa transportu, nawet jeżeli nic z pozoru nie wskazuje na to, że mogło dojść do jego uszkodzenia. Reasumując, każdy najbłahszy nawet z pozoru uraz powinien być z całą konsekwencją traktowany jak podejrzenie urazu rdzenia kręgowego. Element ten powinien być żelaznym punktem szkolenia ratowników.
Ratownictwo przedmedyczne - wiedza potoczna a naukowa; Agnieszka Haremska - Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu
W pracy tej spróbuję odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego ludzie odwracają się "do ściany", gdy mają do czynienia z sytuacją wymagającą od nich nagłej, nie zaplanowanej wcześniej pomocy?
Wydarzyło się to pod koniec lat sześćdziesiątych w Queens, jednej z dzielnic Nowego Jorku. Młoda kobieta została zaatakowana. Wołała o pomoc. Mieszkańcy pobliskich domów stanęli przy oknach, wyszli na balkony. Przez czterdzieści pięć minut Kitty Genovese była bita, maltretowana, gwałcona, w końcu została zamordowana. Przypatrywało się temu trzydziestu ośmiu świadków. Nikt nie zareagował, nikt nie wezwał policji.
Wróćmy jednak na chwilę do historii Kitty. Niestety, w jej wypadku żadna z wyżej wymienionych teorii nie zadziałała. Czyżby górę wzięła apatia, znieczulica, dehumanizacja? Psychologowie społeczni Bob Latane i John Darley z uniwersytetu w Nowym Jorku opracowali schemat procesów prowadzących do podjęcia interwencji przez przygodnego świadka. Każdy ma do pokonania pięć etapów. Wypadek I. Zauważenie zdarzenia Z powodu roztargnienia czy pośpiechu możemy nie dostrzec zaistniałego zdarzenia. J. Darley i C. Daniel Batson wykazali podczas swoich eksperymentów, że osoby spieszące się (nawet studenci seminarium duchownego spóźnieni na wykład o dobrym samarytaninie) zatrzymują się przy osobie potrzebującej niezwykle rzadko. Tylko 10% zatrzymało się przy skulonym, kaszlącym w bramie mężczyźnie. Gdy nie było atmosfery pośpiechu zatrzymało się przy nim aż 63% przechodzących osób. II. Zinterpretowanie zdarzenia jako nagły wypadek Im więcej jest obserwatorów tym bardziej jesteśmy skłonni do bagatelizowania zdarzenia. Gdy sami nie jesteśmy w stanie dokonać oceny sytuacji, czerpiemy informacje od innych świadków. Patrzymy na to co robią. Świadkowie obserwują się wzajemnie. Jeśli nikt nie podejmuje działań dochodzi do kumulacji zjawiska ignorancji. B. Latane i J. Darley wykazali to w swoich doświadczeniach. W zaaranżowanej przez nich sytuacji zmienna była tylko liczba świadków. Im więcej osób brało udział w eksperymencie, tym bardziej obniżała się w skali procentowej reakcja tych osób na nagle zaistniałe zdarzenie. III. Branie odpowiedzialności Ponownie pojawia się korelacja pomiędzy liczbą przygodnych świadków a poczuciem ludzkiej odpowiedzialności. Mamy tu do czynienia z efektem rozproszonej odpowiedzialności. W eksperymencie Latane i Darleya, polegającego na tym, że świadkiem symulowanego ataku padaczki była jedna osoba, pomoc była natychmiastowa. Gdy natomiast zwiększono liczbę świadków do trzech, a następnie pięciu osób, odpowiednio uległ obniżeniu procent reagujących - z 85% (jeden świadek), 62% (trech świadków) do 31% (pięciu świadków). Gdy na miejscu zdarzenia są obecni inni ludzie, zmniejsza się poczucie odpowiedzialności osobistej. IV. Znajomość właściwych form udzielania pomocy W czerwcu 1997 r. na Forum Ratownictwa Medycznego w Inowrocławiu, dr Adam Rasmus z WAM-u w Łodzi przedstawił wyniki przeprowadzonej przez OBOP ankiety. Wynika z niej dobitnie, że odwrotnie proporcjonalne do posiadanej wiedzy są chęci społeczeństwa do jej poznania. Na ponad tysiąc ankietowanych nikt nie udzielił odpowiedzi na zestaw pięciu pytań z zakresy ratownictwa bezprzyrządowego. W badanej grupie 51 osób deklarowało wykształcenie medyczne. Ale załóżmy, że ofiara wypadku ma szczęście i że znalazł się ktoś kompetentny. V. Realizacja decyzji Bilans zysków i strat zdecyduje o tym czy zareagujemy. Interwencja i oferta pomocy Wiemy o tym, że nieświadomie ulegamy uprzedzeniom, wpływowi innych ludzi. Takie czynniki jak:
Eksperymenty Arthura Bemana (również psychologa społecznego w USA) udowodniły istnienie tej zależności. Posiadanie wiedzy o wyżej opisanych mechanizmach jest wprost proporcjonalne do podjęcia działań ratowniczych. Dlatego uważam za konieczne włączenie się do programów szkoleniowych wiedzy dotyczącej procesów prowadzących do podjęcia przez przygodnego świadka decyzji o udzielaniu pomocy ofierze wypadku (tabela I).
Media a ratownictwo O tym, że musimy szkolić, szkolić i jeszcze raz szkolić powtarzamy od wielu lat. Powstaje coraz więcej instytucji zajmujących się promowaniem wiedzy z dziedziny pomocy w stanach nagłych i zagrożeniu życia. W Poznaniu można wręcz mówić o konkurencji między ośrodkami szkoleniowymi. Tłem do naszych działań jest kultura masowa. Moda na pokazanie oddziałów pomocy doraźnej ("Ostry dyżur"), oddziałów IOM (Intensywnej Opieki Medycznej) prawie każdy bohater tasiemcowych seriali przeżywa śmierć kliniczną, od "Dynastii" po "Strażnika Teksasu" i "Autostradę do nieba", powoduje, że takie pojęcia jak reanimacja, intubacja, czy defibrylacja są powszechnie znane. "Rękoczym Heimlicha" (uciśnięcie nadbrzusza w kierunku przepony celem usunięcia ciała obcego z dróg oddechowych) często wykorzystywany jest w komediach - "Pani Doubelfire", zaś konikopunkcja w "Doktor Quinn" czy "Dziedzictwie". Zdarza się też czarny humor - jak na przykład w filmie "Pulp Fiction". Niestety jest też druga strona medalu. W większości
filmów sensacyjnych samochody wybuchają, a ciała fruwają w powietrzu -
stąd chęć wyciągania ofiar z powypadkowego pojazdu, nie biorąc pod uwagę
możliwości uszkodzenia kręgosłupa. Podobnie dzieje się w filmach
szkoleniowych, gdzie propaguje się wyciąganie z samochodu poszkodowanych
i długo omawia pozycję boczną ustaloną, zalecając ułożenie w niej ofiary
wypadku.
Na koniec tej części chciałabym przytoczyć dwa fragmenty wybrane z gazet i pozostawić je bez komentarza: "...rękawiczki służą choćby po to, by móc poszkodowanemu wyciągnąć język i przytrzymać go...", "...przy podejrzeniu urazu kręgosłupa, gdy osoba wymiotuje, należy położyć ją w pozycji bocznej ustalonej". Proponowane zmiany Ponieważ tak trudno pokonać barierę bierności,
przekroczyć te pięć kolejnych stopni - bez zatrzymywania się przy
stopniu czwartym (brak kompetencji) - uważam, że rozpowszechniając
wiedzę o udzielaniu pierwszej pomocy należy doprowadzić do jej
uproszczenia. Nie wymagajmy, aby przeciętny człowiek, świadek zdarzenia,
zastępował fachowe służby ratownicze. Proponuję przyjąć następujące
założenie: jeżeli każdy człowiek będzie wiedział co blokuje jego
działanie, będzie znał ABC reanimacji, wiedział jak postępuje się przy
urazach kręgosłupa i potrafił zatamować krwotok - to w zupełności
wystarczy! Agnieszka Haremska |
Opracowanie
materiału mgr Krzysztof Król |