Trzynastego w piątek ruszyliśmy w naszą trzynastą wyprawę po Europie śladami fabryk najlepszych samochodów. Trzynasty września zapowiadał się całkiem nieźle pogodowo, liczyliśmy też na dobre warunki atmosferyczne w dalekiej Bawarii. Tak. Trasa naszej wycieczki powiodła nas do Republiki Federalnej Niemiec – kraju, który produkuje najlepsze seryjne samochody osobowe w Europie. Zaplanowany nocny wyjazd poprzedzony był jak zwykle wnikliwą kontrolą techniczną bydgoskiej policji, bowiem bezpieczeństwo stawiamy zawsze na pierwszym miejscu. O godzinie 23.00 żegnani przez rodziców uczniów wyruszyliśmy w drogę. Najgorszy odcinek to zawsze (może już niedługo) jednojezdniowa droga w kierunku Gniezna. Od wjazdu na drogę S5 w Biskupcu jechaliśmy już porządnymi ekspresówkami lub autostradami. Mały wyjątek stanowił przejazd we wschodnich Niemczech, tam skorzystaliśmy z kilkudziesięciokilometrowego odcinka drogi krajowej, aby skrócić przejazd w kierunku Drezna. Naszym celem była Ratyzbona. Niektórzy mówią, że miasto nazywa się Regensburg, inni, że Ratyzbona. Obie nazwy są równoważne, historycznie uwarunkowane, ale nie będę się nad tym rozwodził. W Regensburgu znajduje się fabryka. Dla nas ważna, bo nazywa się Bayerische Werke Motor, czyli BMW. Na terenie fabryki, gdzie przyjęto nas bardzo elegancko, niestety nie wolno robić żadnych zdjęć. Musieliśmy się tej zasadzie podporządkować. Jak to zwykle w takich fabrykach przebiega, zwiedziliśmy tłocznię i montaż, ale dodatkowo – i trzeba to podkreślić – tylko w fabrykach BMW, zwiedziliśmy lakiernię. Jest ona doskonale przygotowana do zwiedzania, bowiem linia lakierowania jest hermetycznie oddzielona od oglądających potężnymi szklanymi witrynami. Widzieliśmy jak pracują roboty lakiernicze, zapoznaliśmy się ponadto ze szczegółami lakiernictwa. Wiemy już do czego w fabryce używa się strusich piór, a także wiemy, że na jedno auto nakłada się tam około 16 kilogramów różnych nas, klejów i lakierów.
Po zakończeniu zwiedzania małe pamiątkowe zdjątko pod tablicą ze znakiem
firmowym BMW i ruszyliśmy w dalszą drogę. Na początek na starówkę Regensburga.
Samo miasto może poszczycić się wielowiekową tradycją. Już w
179 roku istniała
tu rzymska warownia Castra Regina (Obóz Regina – od łacińskiej nazwy rzeki
Regen, nad którą leży miasto), założona przez III Legion podczas panowania
cesarza
Marka Aureliusza. Od 2006 roku Stare Miasto w Ratyzbonie znajduje się
na
liście światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Do najcenniejszych zabytków
należą: gotycka katedra, której budowę
rozpoczęto w XIII wieku i Steinerne Brücke
(Kamienny Most) zbudowany w latach 1135–1146. Drugiego dnia (niedziela) udaliśmy się do w góry, do Garmisch-Partenkirchen. To alpejska miejscowość, w której w 1936 roku odbyły się IV Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Dziś to miejscowość wypoczynkowa, sportów narciarskich i cel wielu wycieczek turystyczno - krajoznawczych i górskich. W Garmisch-Partenkirchen na stacji Kreuzeck-Alpspitzbahn wsiedliśmy do sporego wagonika kolejki linowej, mieszczącego jednorazowo około 80 turystów i udaliśmy się na stację górną Osterfelderkopf w kierunku do szczytu Alpspitze, zlokalizowaną w pobliżu najwyższego szczytu w Alpach na terenie Niemiec czyli Zugspice. Oczywiście zdobywanie szczytów nie było nam w głowie. Chcieliśmy naoglądać się wspaniałych widoków, co całkowicie się nam udało.
Trzeci dzień (poniedziałek) naszej podróży to zwiedzanie zamków bawarskich. Z naszego hoteliku, po krótkiej jeździe dojechaliśmy do miejscowości Schwangau. Znajdują się tutaj dwa przepiękne zamki z XIX wieku. Pierwszy, który zamierzaliśmy zwiedzić to Neuschwanstein. Budynek powstawał od 1869 roku jako wyidealizowany średniowieczny zamek rycerski dla króla bawarskiego Ludwika II Wittelsbacha. Neuschwanstein jest najsławniejszym spośród zamków Ludwika II i jedną z najbardziej znanych atrakcji turystycznych Niemiec. Każdego roku zwiedza go ponad 1,3 miliona turystów. Często nazywany „zamkiem z bajki”. Najpierw pieszo, wysoko w górę udaliśmy się na most nad przepaścią, z którego rozpościera się widok na zamek i niżej położoną okolicę. Następnie zeszliśmy do samego zamku. Wejście grup zorganizowanych na ekspozycję odbywa się w odstępach 5 minutowych. Nie można przepapić swojej grupy, bo przepadnie bilet, a kosztuje "słono". We wnętrzach zamkowych nie wolno fotografować, więc upajaliśmy się widokiem niebywałego przepychu, godnego króla. Ludwik Bawarski nie nacieszył się jednak zamkiem długo, zmarł bowiem w do końca nie wyjaśnionych okolicznościach, a mieszkał w zamku zaledwie 172 dni. Google dysponuje zdjęciami wnętrz zamkowych, jedno z nich zamieszczam.
Czwarty dzień (wtorek) rozpoczął się od długiego
przejazdu do
Stuttgartu. Tu mieliśmy do załatwienia ważny punkt naszego
programu.
Fabryka Mercedes-Benz. Mieliśmy zarezerwowane zwiedzanie linii
produkcyjnych. Program zwiedzania rozpoczął się od prezentacji filmu na temat
procesu produkcji samochodów oraz prezentacji danych statystycznych o firmie.
Następnie w żółtych kamizelkach VIP udaliśmy się na produkcję. Obejrzeliśmy
nowoczesną tłocznię, a potem udaliśmy się na wydział montażu Mercedesów S-Klasa.
W pomieszczeniu prezentacyjnym obejrzeliśmy model S-Klasa w wersji mocno
pozbawionej pokrycia nadwozia, co pozwoliło obejrzeć wiele ukrytych podzespołów,
elementów bezpieczeństwa, elektroniki, elementów komfortu. Szkoda, że takiego
modelu nie mamy w naszej szkole. Byłby to doskonały eksponat edukacyjny.
Piąty dzień (środa)
był dniem targowym.
IAA 2019 to jedna z największych
tego typu
imprez motoryzacyjnych w Europie. Odbywają się co dwa lata na przemian z Salonem
Samochodowym w Paryżu. W 12 (według moich wyliczeń) halach wystawili się
wystawcy z Europy, a także wiele firm chińskich i koreańskich. Chińczycy i
Koreańczycy to przede wszystkim
producenci części i podzespołów do pierwszego montażu i całych systemów do
pojazdów i ich produkcji, ale również producenci gotowych samochodów. Swoje
wyroby przedstawiły choćby takie firmy jak Sang Yong czy WEY - model Wey S.
Gotowy pojazd przedstawiła również firma SANYUAN z Tajwanu. Niewątpliwie tematem
przewodnim Salonu IAA 2019 były samochody z zerowym poziomem emisji CO2 czyli
samochody elektryczne oraz pojazdy hybrydowe. Firmy wystawiające swoją ofertę
posiadały zazwyczaj co najmniej jeden model takiego auta. Swoją premierę miała
oczywiście firma Volkswagen z modelem elektrycznym ID.3. Ładne kompaktowe auto
nowej generacji mogło podobać się klientom. Na uwagę również zasługuje tendencja
elektronizowania kokpitu poprzez wstawianie dużych - podłużnych monitorów
pokazujących w zasadzie wszystko. Niektórzy producenci (np. Audi) wprowadzają
boczne kamery cofania zamiast lusterek, a obraz z tyłu pojazdu widoczny jest na
dwóch małych monitorach przy brzegach kokpitu lub w wyściółce drzwi. Firma
Daimler-Benz wystawiła także auto autonomiczne. Zresztą u innych producentów też
podobne rozwiązania można było spotkać. Zaskoczeniem dla mnie, choć
wytłumaczalnym był brak francuskich producentów samochodów. Firma PSA (Peugeot i
Citroen) nie wystawiła swojej oferty. Pewnie odkładają ją na targi paryskie.
Szósty dzień
(czwartek) to dzień całkowicie motoryzacyjny. Po wykwaterowaniu z hotelu
pojechaliśmy do
Russelsheim
, gdzie mieści się główna siedzba firmy Opel, należącej od niedawna do koncernu
PSA. Zostaliśmy przyjęci w centrum informacyjnym, a następnie zakładowym
autobusem, wyposażeni w słuchaweczki pojechaliśmy do hali, w której znajdują się
eksponaty produkowanych przez firmę wyrobów. Od maszyn do szycia poprzez rowery
do samochodów, na przestrzeni istnienia zakładów, a więc czasów kiedy żył Adam
Opel. Mogliśmy tam fotografować do woli, potem musieliśmy cały sprzęt
rejestrujący złożyć w depozyt. Zawieziono nas na wydział tłoczni, a potem
wydział montażu samochodów Opel Insignia. Nie mieliśmy wiele szczęścia, bo na
linii montażu były jakieś problemy techniczne, co spowodowało chwilowe
przestoje. Ogólne wrażenie o zakładzie było wśród zwiedzających, że BMW czy
Mercedes to to nie jest. W fabryce widać wyraźnie, że jest to uboższy producent
niż przed chwilą przywołani.
Po zwiedzeniu
ostatniego punktu naszej wyprawy pozostały jeszcze zakupy w supermarkecie i
ruszyliśmy w drogę do Polski. Zdjęcia w rozmiarze oryginalnym są do pozyskania u autora niniejszego opracowania. Zapraszam do mojego biura. |
Komentarz i zdjęcia: Ireneusz Kulczyk |
|